Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

Jania Andrews będzie królową, a ja jedną z jej dam dworu. Józia twierdzi, że rudowłosy elf jest równie śmieszny, jak i tłusty elf, ale nie zwracam uwagi na jej zdanie.
Na głowie będę miała wianek z białych róż, a Ruby Gillis pożyczy mi pantofli. Nie mam przecież własnych, a elfy muszą mieć pantofelki. Czy Maryla może sobie wyobrazić elfa w trzewikach? Niepodobna, prawda? I to w dodatku w trzewikach z okutemi nosami.
Przystroimy salę koncertową gałązkami świerku i wieńcami z choiny, które będą poprzetykane różami z czerwonej jedwabnej bibułki. Gdy wszyscy słuchacze się zbiorą, wejdziemy parami, a Emma White zagra na organach marsza. Ach, wiem dobrze, że Maryla ani w części nie cieszy się tym koncertem tak jak ja, lecz czy Maryla nie żywi przypadkiem trochę nadziei, że wasza Ania może się wyróżni?
— Sądzę, że zachowasz się odpowiednio. Będę bardzo rada, gdy cały ten gwałt się skończy i wreszcie spokojnie zabierzesz się do przerwanej pracy. Teraz jesteś wistocie niezdolna do żadnego zajęcia, mając głowę przepełnioną dialogami, obrazami i westchnieniami. Nie pojmuję nawet, jakim sposobem język twój dotychczas nie skołowaciał.
Ania westchnęła i udała się w podwórze, dokąd księżyc zaglądał z seledynowych zachodnich obłoków poprzez ogołocone z liści gałęzie topoli i gdzie Mateusz rąbał drzewo. Zasiadłszy na stosie polan, dziewczynka znowu zaczęła mówić o koncercie, pewną, iż tutaj znalazła sympatycznie usposobionego i zdolnego zrozumieć ją słuchacza.
— Wistocie uważam, że będzie to bardzo ładny koncert i ty się z pewnością wyróżnisz — rzekł Mateusz z uśmiechem, rozjaśniającym jego poczciwe, pełne wyrazu oblicze.
Ania odpowiedziała mu także uśmiechem. Tych dwoje byli to najlepsi przyjaciele, i Mateusz nieraz dziękował swej szczęśliwej gwieździe, że był wolny od wychowywania tej dziewczynki. Zadanie to było wyłącznym przywilejem Maryli. Gdyby on był wychowawcą Ani, bez wątpienia nieje-