choruje. Mówiła, że nie miała czasu, bo bezustannie musiała uważać na mnie, bym nie wpadła do wody. Mówiła też, że w życiu nie widziała tak niespokojnego ducha. A przecież, jeśli dzięki mnie uniknęła morskiej choroby, nie powinna była się skarżyć, czy nie? Wszakże nic dziwnego, że chciałam obejrzeć wszystko na statku, bo kto wie, kiedy będę miała znowu sposobność ku temu?... Ach, jakże tu wiele kwitnących drzew wiśniowych! Ta wyspa to wspaniały ogród kwitnący! Już ją kocham i jestem tak bardzo szczęśliwa, że będę tu mieszkała. Słyszałam zawsze, że wyspa księcia Edwarda to najpiękniejsze miejsce na świecie i nieraz wyobrażałam sobie, że mieszkam na niej. Lecz nigdy nie odważyłam się pomyśleć, że rzeczywiście tu zamieszkam. A czyż to nie rozkosznie, jeśli sen się spełnia?... Jakże te czerwone drogi są dziwne! Kiedyśmy wsiadły do wagonu w Charlotte Town[1] i te drogi zaczęły przed nami migać, spytałam panią Spencer, co czyni je czerwonemi? Odpowiedziała, że nie wie i żebym ją, na miłość Boską, zwolniła od tych ciągłych pytań... Powiedziała, żem ją z pewnością pytała przynajmniej sto razy... Być może, ale jakże zrozumieć rozmaite rzeczy, jeśli nie można zadawać pytań? No, i od czegóż są te drogi czerwone?
— Naprawdę, że nie wiem — odrzekł Mateusz.
— A więc jest to jeszcze jedno, na co muszę poszukać wyjaśnienia. Czyż to nie bardzo przyjemnie wiedzieć, że jest tak dużo rzeczy, które jeszcze poznamy? To właśnie sprawia, że ja się tak życiem cieszę... świat jest taki ciekawy... Nie byłby nim ani w połowie, gdybyśmy wszystko wiedzieli już zawczasu, czy nie? Ale ja może za wiele mówię? Zawsze uważają, że jestem zbyt gadatliwa. Możeby pan wołał, ażebym milczała? Jeśli pan sobie życzy, proszę otwarcie powiedzieć. Potrafię milczeć, gdy zechcę. Chociaż to nie jest łatwe.
Mateusz, ku wielkiemu swemu zdziwieniu, czuł się
- ↑ Czerlot Taun.