Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

uniesienie się wobec pani Linde. Lecz tego nie zapomnianoby mi nigdy. Powiedzą, że nie jestem godna szacunku. Ach, jakże Józia Pay będzie się śmiała! Marylo, nie mogłabym spojrzeć w oczy Józi. Jestem najnieszczęśliwszem dziewczęciem na Wyspie Księcia Edwarda.
Rozpacz Ani trwała cały tydzień. Przez ten czas nie wychodziła wcale z domu i codziennie szorowała włosy. Djana była jedyną osobą, wtajemniczoną w tę nieszczęśliwą historję. Rozumie się, że solennie przyrzekła nie mówić o tem nikomu, i widocznie dotrzymała obietnicy.
Przy końcu tygodnia Maryla rzekła stanowczo:
— Niema rady, Aniu. Jest to trwała farba, nie do wywabienia. Włosy trzeba ściąć. Nic nie pomoże! Nie zechcesz wszakże wyjść tak na ulicę!
Usteczka Ani zadrgały, lecz zrozumiała, że Maryla ma słuszność. Z rozpaczy pełnem westchnieniem udała się po nożyczki.
— Proszę, Marylo, utnijmy je natychmiast... i będzie skończone. Ach, czuję, że mam zranione serce... Jest to takie nieromantyczne zmartwienie. Bohaterki powieści tracą włosy podczas chorób gorączkowych, lub sprzedają je, aby pieniądze poświęcić na jakiś dobry uczynek. Jestem pewna, że w podobnym wypadku nie bolałabym nad ich utratą ani w połowie tak, jak w tej chwili. Niema żadnej pociechy dla kogoś, co ścina włosy dlatego, że je ufarbował na wstrętnie brzydki kolor, czyż nie? Będę też płakała bezustannie podczas tej okropnej operacji. Jest to taka tragiczna przeprawa!
I wistocie Ania dotrzymała słowa; poczem, wróciwszy na górę do swego pokoiku i przejrzawszy się w lusterku, popadła w niemą rozpacz. Maryla bardzo skrupulatnie wypełniła swe zadanie, gdyż okazała się konieczność ścięcia włosów aż do skóry. Rezultat wypadł nie bardzo do twarzy... jeśli użyjemy najłagodniejszego wyrażenia. Ania szybko odwróciła lusterko do ściany.
— Nigdy już, nigdy nie zajrzę do lusterka, zanim mi włosy nie odrosną! — wybuchnęła rozpaczliwie.