Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.

Lancelot, Guinevere, król Artur, wszyscy przybrali w ich oczach cielesną postać, a Ania tajemnie martwiła się, że nie przyszła na świat w epoce rycerstwa. Owe czasy, mówiła, były o tyle romantyczniejsze od obecnych!
Pomysł Ani przyjęto z entuzjazmem. Dziewczęta przyszły do wniosku, że jeśli czółno zostanie odepchnięte od przystani, to prąd uniesie je aż pod mostek i wreszcie doprowadzi do drugiego przylądka, tam, na skręcie stawu. Niejednokrotnie już łódź niosła je w ten sposób, który teraz wydał im się świetny dla odegrania Elaine.
— A więc dobrze... będę Elaine — postanowiła Ania, zawsze jeszcze nieco opornie, gdyż pomimo, że gorąco pragnęłaby odegrać rolę bohaterki, jednak artystyczny zmysł jej opierał się temu, wskazując brak zewnętrznych warunków.
— Ty, Ruby, będziesz królem Arturem, Janka będzie Guinevére, zaś Djana Lancelotem. Ale przedtem odegracie role ojca i braci. Nie możemy wprowadzić starego niemego sługi, gdyż na dnie łódki nie będzie miejsca dla dwóch osób z chwilą, gdy ja się położę. Dno łódki wyłożymy czarnym aksamitem. Stary czarny szal twojej matki, Djano, będzie najodpowiedniejszy po temu.
Otrzymawszy żądany szal, Ania rozpostarła go w łodzi, a następnie położyła się na niem wyciągnięta, przymknęła powieki i złożyła ręce na piersiach.
— Ach, wygląda zupełnie jak umarła — szepnęła nerwowo Ruby Gillis, spoglądając na nieruchomą bladą twarzyczkę pod ślizgającemi się po niej cieniami brzóz. — Wiecie, dziewczęta, strach mnie ogarnia! Czy wogóle powinnyśmy bawić się w ten sposób? Pani Linde twierdzi, że teatralne przedstawienia są szkaradne.
— Ruby, nie powinnaś teraz wspominać o pani Linde — odezwała się surowo Ania. — Psujesz wrażenie, bo wszystko to działo się setki lat przed urodzeniem pani Linde. Janko, ty zarządzaj! Wszakże Elaine nie powinna mówić, jeśli umarła.