najbliższych. Łódź twego ojca, Djano, leży na dnie wody i mam przeczucie, że nie pozwolą nam już nigdy wiosłować po stawie.
Przeczucie Ani tym razem sprawdziło się ściślej, niż to się zwykle dzieje. Zarówno państwo Barry jak i Cutbertowie strapili się bardzo, gdy dziewczęta opowiedziały im ten wypadek.
— Czy też ty kiedykolwiek będziesz rozumna, Aniu? skarżyła się Maryla.
— O, bezwarunkowo! jestem najzupełniej tego pewna, Marylo — odpowiedziała Ania optymistycznie.
Jednak w samotności swego pokoiku na facjatce Ania wypłakała się serdecznie, a płacz ten uspokoił jej nerwy i powrócił jej zwykły, pogodny pogląd na świat.
— Zdaje mi się, że nadzieja zostania rozumną jest teraz bliższą urzeczywistnienia, niż kiedykolwiek! — mówiła, zeszedłszy na dół.
— Nie pojmuję w jaki sposób — rzekła Maryla.
— Oto tak — objaśniła Ania. — Dziś znowu otrzymałam nową i cenną nauczkę. Odkąd przybyłam na Zielone Wzgórze, popełniałam bezustannie głupstwa, lecz każde z nich pomogło mi wyleczyć się z jakiejś wady. Zdarzenie z broszką ametystową nauczyło mnie nie ruszać rzeczy, nie będących moją własnością. Strach, jakiego doznałam w Lesie Duchów, wskazał mi, iż należy wyobraźnię trzymać na wodzy. Pomyłka z kroplami walerjanowemi wyleczyła mnie z nieuwagi przy zajęciach w kuchni. Ufarbowanie włosów wyleczyło mnie z próżności. Obecnie nigdy nie myślę o swoich włosach i swoim nosie... a przynajmniej bardzo rzadko. Dzisiejsza przygoda wypleniła ze mnie skłonność do romantycznych awantur. Przyszłam do wniosku, że nie warto teraz być romantycznym. Było to bezwątpienia bardzo piękne paręset lat temu, w otoczonym wieżami Camelocie, lecz obecnie romantyczność nie znajduje uznania. Jestem pewna, że Maryla wkrótce się przekona o wielkiej zmianie w mojem usposobieniu.
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/265
Ta strona została uwierzytelniona.