Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.

konne. Pani Linde nie chciała pójść z nami. Twierdziła, że wyścigi konne to ohydny pomysł i że jej obowiązkiem jest dawać dobry przykład unikaniem podobnego widowiska. Lecz były tam takie tłumy, że wątpię, czy nieobecność pani Linde mogła być zauważona. Co do mnie, nie sądzę, abym miała ochotę często przypatrywać się wyścigom, gdyż uważam, że zabawa ta wywołuje zbyt wielkie rozgorączkowanie. Djana była tak bardzo przejęta, że chciała założyć się ze mną o dziesięć centymów, iż kary koń wygra. Nie miałam pewności co do tego, lecz nie zgodziłam się na zakład, albowiem przyrzekłam pani Allan mówić jej o wszystkiem, a wiedziałam, że tego nie ośmielę się jej opowiedzieć. I dobrze zrobiłam, bo ów koń naprawdę wygrał, i byłabym straciła dziesięć centymów. W ten sposób cnota moja została wynagrodzona. Widziałyśmy lotnika, jadącego balonem. Ach, jakżebym chciała puścić się balonem! Jakież to byłoby oryginalne! I podszedł do nas jakiś człowiek, sprzedający wróżby. Za wpłacone dziesięć centymów maleńka ptaszyna wyciąga zapowiedź naszego przyszłego losu. Panna Barry dała Djanie i mnie po dziesięć centymów, abyśmy się też dowiedziały cokolwiek o naszej przyszłości. W mojej kartce była zapowiedź małżeństwa z ciemnoskórym człowiekiem, bardzo bogatym, i przepłynięcie przez ogromną wodę. Przyglądałam się uważnie wszystkim ciemnym mężczyznom, ale żaden z nich zbytnio mi się nie podobał... a zresztą sądzę, że to jeszcze zbyt wcześnie, aby się za nim oglądać. Ach, był to nigdy niezapomniany dzień, Marylo. A czułam się tak zmęczona, że w nocy nie mogłam spać. Panna Barry umieściła nas, wedle przyrzeczenia, w gościnnym pokoju. Był to bardzo elegancki pokój, Marylo, ale spanie w gościnnym pokoju nie jest wcale czemś osobliwem, jak sobie wyobrażałam. Zaczynam się przekonywać, że nie dobrze jest być dorosłym. To, czegośmy pragnęli tak bardzo, będąc dziećmi, nie wydaje się ani w części tak ponętne, gdyśmy to wreszcie zdobyli.