byłoby zostać żoną jakiegoś zepsutego, rozrzutnego hulaki i nawrócić go na dobrą drogę. Djana i ja rozmawiamy obecnie najczęściej o poważnych sprawach. Uważamy, żeśmy na tyle już dorosły, iż nie powinnyśmy rozprawiać o kwestjach dziecinnych. To coś tak uroczystego — świadomość, że się ma lat czternaście. Panna Stacy zabrała nas, starsze, w środę nad staw i rozmawiała z nami na ten temat. Twierdziła, że żadne starania nie są zbyt wielkie, kiedy chodzi o urobienie charakterów i stworzenie ideałów w tym naszym wieku podrastających dziewcząt. Albowiem, gdy dojdziemy wieku lat dwudziestu, charaktery nasze będą już ustalone, i fundament na całe przyszłe życie założony. A jeśli fundament będzie niepewny, nie potrafimy nigdy zbudować na nim czegoś wartościowego — dodała — Djana i ja rozmawiałyśmy o tem długo, wracając ze szkoły. Byłyśmy bardzo poważnie nastrojone, Marylo. I postanowiłyśmy starać się urabiać w sobie dzielne charaktery, zdobywać rozsądne przyzwyczajenia, uczyć się jak najwięcej, rozwinąć w sobie dobroć, aby w dwudziestym roku życia być skończenie rozwiniętym człowiekiem. Strasznie jest pomyśleć sobie, że się ma lat dwadzieścia! To brzmi tak poważnie i staro. Ale dlaczego panna Stacy przyszła do nas?
— Właśnie chciałam ci to powiedzieć, Aniu, jeżelibyś pozwoliła mi wtrącić słówko. Mówiła ze mną o tobie.
— O mnie? — Ania zmieszała się nieco. Poczem zarumieniła się i zawołała:
— Aha, wiem już, co mówiła. Sama miałam zamiar opowiedzieć to Maryli, ale naprawdę zapomniałam. Panna Stacy zastała mnie wczoraj po południu w szkole nad czytaniem „Ben Hura“, zamiast nad lekcją historji Kanady. Pożyczyłam tę książkę od Janki Andrews. Czytałam ją podczas pauzy obiadowej i właśnie zaczęłam rozdział o wyścigach, gdy trzeba było powrócić do szkoły. Ginęłam z ciekawości dowiedzenia się o rezultacie — chociaż byłam pewna, że Ben Hur musi zwyciężyć, gdyż w przeciwnym razie nie byłoby sprawiedliwości powieściowej — więc rozłożyłam
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.