Z końcem czerwca nadszedł też i koniec nauki oraz przewodniczenia panny Stacy w szkole Avonlei. Ania i Djana powracały tego popołudnia do domu w bardzo smutnem usposobieniu. Zaczerwienione powieki i mokre chustki do nosa były przekonywającem świadectwem, że pożegnanie panny Stacy musiało być co najmniej równie wzruszające, jak było trzy lata temu rozstanie się w podobnych okolicznościach z panem Philipsem. Djana, przystanąwszy u podnóża świerkami porosłego pagórka, raz jeszcze obejrzała się na budynek szkolny i westchnęła:
— Czy nie wydaje ci się, że to już koniec wszystkiego? — spytała smutnie towarzyszki.
— Toć tobie, Djano, nie powinno być ani w części tak przykro, jak mnie — rzekła Ania, napróżno szukając suchego miejsca w swej chustce do nosa.
— Ty jednakże powrócisz tu w roku przyszłym, ale ja prawdopodobnie pożegnałam naszą ukochaną szkołę na zawsze... rozumie się, o ile zdam egzamin.
— Będzie to już zupełnie co innego. Nie będzie pośród nas panny Stacy, ani ciebie, ani Ruby. ani też Janki. Nikt nie zasiądzie na ławce obok mnie, gdyż nie zgodzę się na żadne sąsiedztwo. Nikt nie zastąpi ciebie. Przeży-
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/299
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XIII.
Ogłoszenie listy przyjętych.