Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/302

Ta strona została uwierzytelniona.

kojna, że jej szczerze zazdrościłam. Niepotrzebną była tabliczka mnożenia tej poważnej, poczciwej i inteligentnej Jance! Ciekawa byłam, czy też wyglądam na taką, jaką się czułam, i czy obecni słyszeli, jak mocno serce moje kołatało? Następnie nadszedł jakiś pan i rozdał tematy do wypracowań angielskich. Wtedy poczułam, że ręce moje lodowacieją, a kiedy sięgnęłam po papier, w głowie mi się mąciło. Straszna to była chwila, Djano! Czułam się zupełnie tak samo, jak cztery lata temu, wówczas, gdy zapytywałam Marylę, czy będę mogła pozostać na Zielonem Wzgórzu... a potem rozjaśniło mi się w głowie i serce znowu zaczęło uderzać... Zapomniałam wspomnieć, iż zatrzymało się na chwilę. Zrozumiałam bowiem, że potrafię z danym tematem dać sobie radę.
„W południe wróciłyśmy do domu, na obiad, a potem znowu do Seminarjum na egzamin z historji. Przesłuchiwali nas dość surowo i poplątałam daty. Bądź co bądź jednak, zdaje mi się, że dzisiejszy dzień nieźle minął. Ale jutro, Djano, egzamin z geometrji! Gdy go sobie uprzytomniam, znika we mnie na chwilę postanowienie nie otwierania mego Euklidesa. Jeślibym przypuszczała, że tabliczka mnożenia mogłaby mi pomóc, powtarzałabym ją od tej chwili aż do jutra rana.
„Wieczorem wyszłam na godzinkę, aby odwiedzić nasze dziewczęta. Po drodze spotkałam Moody Spurgeona, który, zrozpaczony, przebiegał aleje tam i z powrotem. Skarżył się, że wie dobrze, iż ściął się z historji, że przyszedł na świat na utrapienie swych rodziców, że powróci do domu rannym pociągiem, i że łatwiej byłoby mu zostać szewcem, niż pastorem. Starałam się wlać weń nieco otuchy i namówić, aby pozostał do końca, bo w przeciwnym razie sprawi dużą przykrość pannie Stacy. Nieraz bywało, żem pragnęła urodzić się chłopcem, ale kiedy widzę Moody Spurgeona, cieszę się zawsze, że jestem dziewczyną i nie jego siostrą.
„Ruby zastałam w pensjonacie, gdzie mieszka, tonącą