„odwiedzać“ biuro pocztowe w towarzystwie Janki, Ruby i Józi. Drzącemi rękami przerzucały dzienniki Charlottetown, doznając przytem wzruszeń niemniej silnych jak podczas egzaminów w Seminarjum. Nawet Karolek i Gilbert zaglądali tam od czasu do czasu; jedynie Spurgeona stale brakło w ich gronie.
— Nie mam odwagi pójść tam, aby z zimną krwią przeglądać dzienniki — zwierzył się Ani. — Wolę poczekać, dopóki ktoś trzeci oznajmi mi, żem zdał albo nie.
Kiedy po trzech tygodniach lista przyjętych nie ukazywała się jeszcze, Ania czuła, że nie potrafi dłużej znieść tego wyczekiwania. Straciła apetyt i zaczęła się mniej zajmować codziennemi sprawami Avonlei. Pani Linde z przekąsem twierdziła, że nie można było spodziewać się czego innego po konserwatywnym ministrze oświaty, a Mateusz, zauważywszy bladość i przygnębienie Ani, powracającej codziennie po południu z biura pocztowego do domu, zaczął poważnie zastanawiać się, czy też nie słuszniej byłoby na przyszłych wyborach głosować za liberałem.
Lecz oto jednego wieczoru nadeszła wielka nowina. Ania, siedząc u otwartego okna, zapomniawszy na chwilę o wynikach egzaminów i o troskach życia, napawała się pięknem letniego zmierzchu, przepojonego słodką wonią kwiatów ogrodowych oraz szumem poruszanych przez wiatr topoli. Na zachodzie niebo ponad jodłami było jeszcze lekko zaróżowione odblaskiem słońca, które się już skryło, i Ania, marząc, dumała, czyto nie duch barw schował się poza temi obłokami. Wtem spostrzegła Djanę, pędzącą pomiędzy jodłami przez most, w dół wzgórza, powiewającą dziennikiem, trzymanym w ręce.
Ania skoczyła z miejsca, zrozumiawszy natychmiast, co ta gazeta zawierała. Oto lista przyjętych została ogłoszona! Uczuła zawrót głowy, a serce poczęło bić silnie, aż do bólu. Nie mogła postąpić ani jednego kroku. Godziną wydała się chwila, podczas której Djana przebiegła schody
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/305
Ta strona została uwierzytelniona.