nią raczej dumne pragnienie trudnego zwycięstwa nad wartościowym przeciwnikiem. Miłą byłaby wygrana, lecz jeśliby ją minęła, Ania nie uważałaby już obecnie, że z tego powodu życie straciłoby na wartości.
Poza lekcjami i pracą młodzież znajdowała też wolne chwile dla rozrywki. Ania spędzała niejedną godzinę w willi panny Barry, gdzie zwykle w niedzielę jadała obiady i bawiła całe popołudnie. Ciotka Józefina postarzała się, jak sama twierdziła, lecz czarne jej oczy nie straciły przenikliwości, zaś sprawność języka nie osłabła ani trochę. Nigdy jednak nie czyniła przykrych uwag Ani, bo dziewczę, tak samo, jak kiedyś, było i nadal ulubienicą starej panny.
— Ta dziewczyna doskonali się z każdym dniem — mówiła. — Inne dziewczęta nudzą mnie... takie są powierzchowne i lekkomyślne. Ania posiada tyle barw, co tęcza, a każda jest cudna. Nie jest, co prawda, obecnie tak wesoła, jak wówczas gdy była dzieckiem jeszcze, ale zniewala do kochania, a ja lubię takich.
Zanim się ktokolwiek spostrzegł, zjawiła się wiosna. Wokoło Avonlei zawilce wyjrzały z pod zeschłych traw, pokrytych jeszcze cienką warstwą śniegu, a jasna zieleń ukazała się w lasach i w dolinach. Ale w Charlottetown wśród seminarzystów zawrzała gorączkowa wymiana myśli i mówiono jedynie o egzaminach.
— Nieprawdopodobnem zdaje się, aby termin był taki bliski — mówiła Ania. — Zeszłoroczny okres przygotowawczy wydawał nam się tak niezwykle długi... cała zima nauki i wykładów. A egzaminy już, już w przyszłym tygodniu! — Wiecie, dziewczęta, nieraz miewam chwile, gdy egzaminy są w mojem pojęciu czemś bardzo ważnem, lecz kiedy widzę przed sobą te wspaniałe kasztany z nabrzmiałemi pąkami i szafirowe obłoki w górze, wtedy tracą one w moich oczach przynajmniej połowę swej doniosłości.
Janka, Ruby i Józia, które na chwilkę wstąpiły do Ani, nie dzieliły tego poglądu. Dla nich przyszłe egzaminy miały bardzo ważne znaczenie... były o wiele ważniejsze od pąków
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/332
Ta strona została uwierzytelniona.