kasztanów lub mgieł majowych. Ania, zupełnie pewna, że co najmniej zda dobrze, mogła sobie pozwolić na takie chwile lekceważenia, ale jeśli czyjaś przyszłość zależy od szczęśliwego trafu, a one nie pewne były gruntowności swej wiedzy — nie wolno tak filozoficznie spoglądać na rzeczy.
— Ubyło mi w ostatnim tygodniu siedem funtów — westchnęła Janka. — I nic nie pomogą rady, aby się nie trapić. Ja chcę się trapić, to trochę pomaga. Zdaje ci się, że pracujesz, że starasz się, skoro się trapisz. Byłoby to coś strasznego, gdybym nie dostała patentu po spędzeniu całej zimy w seminarjum, po narażeniu rodziców na takie ogromne wydatki.
— Ja nie troszczę się bynajmniej o to wszystko — zauważyła Józia. — Jeśli nie zdam w tym roku na patent, zdam w roku przyszłym. Ojciec mój może łożyć na moją naukę. Czy wiesz, Aniu, Frank Stockley opowiadał mi, iż profesor Tremaine twierdzi, że Gilbert Blythe z pewnością otrzyma medal, a Emilja Clay zdobędzie stypendjum Avery.
— Sprawi mi to przykrość dopiero jutro — zaśmiała się swobodnie Ania. — Ale teraz czuję dokładnie, że dopóki fiołki będą wykwitały na pagórku poza Zielonem Wzgórzem, a drobne paprotki będą wychylały swe kędzierzawe główki wzdłuż Alei Zakochanych, nie zrobi mi to wielkiej różnicy, czy otrzymam stypendjum Avery, czy też nie. Starałam się, jak mogłam najlepiej, i teraz zaczynam pojmować, co znaczy „rozkosze walki“. Dobrze jest walczyć i zdobyć, ale dobrze też jest walczyć i zginąć... Dziewczęta, nie mówmy dłużej o egzaminach! Spójrzcie na sklepienie jasnozielonych obłoków ponad temi domami i wyobraźcie sobie, jak ono musi cudnie wyglądać ponad ciemno-purpurowemi lasami buków w Avonlei!
— Czy masz już kostjum na pierwsze dni wiosny, Janko? — spytała praktyczna Ruby.
Janka i Józia jednocześnie pośpieszyły z odpowiedzią, i potoczyła się gawędka o przyszłych modach. Tylko Ania, z łokciami, wspartemi na oknie, ze swą łagodną twarzyczką,
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/333
Ta strona została uwierzytelniona.