Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

— Sądzę, że to wszystko jedno, jak się kto zowie. Chodzi jedynie o to, jaki ma charakter — wtrąciła Maryla, uważając za odpowiednie wystąpić z morałem.
— Ha, nie wiem — odrzekła Ania w zamyśleniu. — Coprawda, czytałam kiedyś, że jeśliby nawet róża miała inne imię, pachniałaby równie rozkosznie, ale trudno mi w to uwierzyć. Sądzę, że nie byłaby tak wspaniała, gdyby się nazywała pokrzywą lub kapustą. Pewnie, że mój ojciec byłby równie miłym człowiekiem, gdyby się nazywał Jedeniak... ale byłoby mu z tem ciężko. Matka moja była także nauczycielką w Wyższej Szkole, ale kiedy wyszła za mąż za mego ojca, rzuciła posadę, rozumie się. Przecież mąż potrafi sam dać utrzymanie... Pani Tomas zwykła była mówić, że była to para smarkaczy, w dodatku biednych, jak myszy kościelne. Zamieszkali w maleńkim żółtym domku w Bolingbroke. Nigdy nie widziałam tego domku lecz wyobrażałam go sobie po tysiąc razy. Wokoło okna wił się niewątpliwie groszek pachnący, ganeczek otoczony był bzem, a konwalijki rosły na trawniku. W oknach były firanki muślinowe, bo firanki muślinowe nadają domowi pewien ton. Urodziłam się właśnie w tym domku. Pani Tomas mówiła, że byłam najszkaradniejszem dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziała. Sama skóra i kości, no i oczy! Ale podobno matka moja twierdziła, że byłam piękna. Myślę, że chyba matka umie lepiej osądzić, niż biedna posługaczka, co przychodzi do szorowania, czy nie? W każdym razie zadowolona jestem, żem się matce podobała. Byłoby mi bardzo ciężko, gdybym wiedziała, że doznała rozczarowania z mego powodu, bo wkrótce potem umarła nieboraczka. W trzy miesiące po mojem urodzeniu umarła na gorączkę. Jakże żałuję, że nie żyła przynajmniej tak długo, bym mogła wołać na nią „mamo“... Jak to musi być miło mówić „mamo“. Ojciec umarł w cztery dni po niej, także na gorączkę. Odtąd nie miałam już rodziców i, jak pani Tomas opowiadała, nie wiedziano, co ze mną począć. Widzi pani, już wtedy nikt mnie nie chciał. Takie widocznie było moje przeznaczenie...