Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

stwo pożyczyć dla niej modlitewnik dla młodzieży. Zacznę ją też posyłać do szkoły niedzielnej, gdy tylko zdążę jej uszyć jakieś ubranie. Przewiduję, że będę miała ręce pełne roboty... Tak, tak, każdy musi mieć w życiu swój dział trosk. Dotąd wiodłam spokojny żywot. Teraz przyszła na mnie kolej ciężkich dni, i muszę się poddać z rezygnacją losowi.