że będę mogła zdobyć sobie w Avonlei przyjaciółkę od serca?
— Co... jaka przyjaciółkę?
— Od serca... taką najserdeczniejszą, której mogłabym powierzać wszystkie uczucia. Całe życie marzyłam o niej! Nigdy nie odważyłam się przypuszczać, że mogłoby się to stać w rzeczywistości! Ale teraz tyle moich najcudniejszych snów się ziściło, że kto wie, czy i ten także... Czy Maryla sądzi, że to byłoby możliwe?
— Djana Barry mieszka w pobliżu nas, na Sosnowem Wzgórzu, i jest prawie w twoim wieku. To bardzo miła dziewczynka, i kto wie, czy nie byłaby dla ciebie odpowiednią towarzyszką zabaw. Obecnie niema jej tutaj, gdyż pojechała w odwiedziny do ciotki swej, do Carmody. Ale przebywając z nią, musiałabyś zwracać baczną uwagę na swe sprawowanie, bo pani Barry jest bardzo wymagająca. Nie pozwoli córeczce zadawać się ze źle wychowaną dziewczynką.
Ania patrzyła na Marylę poprzez kwiaty jabłoni oczami pełnemi zaciekawienia.
— Jak ta Djana wygląda? Nie ma rudych włosów, prawda? Z pewnością nie! Dość smutne, że ja jestem ruda! Uchowaj, Boże, od tego moją serdeczną przyjaciółkę.
— Djana jest bardzo ładna. Ma czarne włosy, czarne oczy i różowe policzki. Jest niezmiernie miła i dzielna, a to więcej warte, niż być piękną!
Maryla miała przygotowaną wiązankę nauk moralnych, jakiemi uważała za odpowiednie okraszać każde zdanie, kierowane do dziecka, zaczynającego swą naukę wychowania.
Ale Ania lekko zdmuchnęła morał, a zatrzymała się tylko na zachwycających nadziejach, jakie się przed nią otwierały.
— Jak to dobrze, że ona taka ładna! Jeżeli się jest brzydką, co dla mnie jest rzeczą, nie dającą się zmienić, przyjemnie jest mieć choć ładną przyjaciółkę. Pani Thomas,
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.