Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

to jednak wcale twego postępku. Jest to osoba starsza, obca i u mnie w gościnie; potrójny powód, abyś się wobec niej odpowiednio zachowywała. Tymczasem byłaś niegrzeczna i zuchwała — tutaj Maryla wpadła na pomysł kary — pójdziesz więc do niej do mieszkania i powiesz, że jest ci bardzo przykro, żeś tak brzydko wobec niej postąpiła, i poprosisz ją o przebaczenie.
— Nie uczynię tego — odpowiedziała Ania ponuro i stanowczo. — Niech mnie Maryla ukarze w jakikolwiek inny sposób. Może mnie zamknąć w ciemnym, wilgotnym lochu, zamieszkanym przez węże i jaszczurki, może za pożywienie dawać mi jedynie chleb i wodę, a nie będę się skarżyła... Ale nie mogę prosić pani Linde o przebaczenie.
— Nie przywykliśmy zamykać ludzi w ciemnych, wilgotnych pokojach — rzekła Maryla sucho. — W Avonlei nigdy nie istniało nic podobnego. Ale powinnaś i musisz przeprosić panią Linde; w przeciwnym razie pozostaniesz w swoim pokoju do chwili, aż przyrzekniesz, że to uczynisz.
— Więc pozostanę w nim na zawsze — rzekła Ania drżącemi usty — bo nie mogę powiedzieć pani Linde, że jest mi przykro, iż tak postąpiłam. Jakże mogłabym to powiedzieć? Wszakże nie jest mi przykro! Martwi mnie, żem Maryli zrobiła przykrość, ale cieszę się bardzo, że jej powiedziałam, co czuję. Sprawiło mi to zadowolenie. Nie mogę powiedzieć, że jest mi przykro, jeśli tak nie jest. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, żeby mi było przykro.
— Może wyobraźnia twoja będzie skłonniejsza do ustępstw jutro rano — rzekła Maryla, zabierając się do odejścia. — Masz noc do zastanowienia się nad swojem sprawowaniem i do zmiany zdania. Przyrzekłaś mi sprawować się jak najlepiej, jeśli zatrzymamy cię na Zielonem Wzgórzu. Tymczasem dziś po południu dałaś dowód, że nie pamiętasz o swej obietnicy.