Przed naszem przybyciem do Carlisle, osoba wuja Benjamina Stanleya była dla nas mitem. Teraz dopiero stał się on dla nas istotą żyjącą. Jego listy do Historynki, obrazki i szkice, które jej przysyłał, jej wspomnienia o nim, wszystko to sprawiało, że stawał się dla nas z każdym dniem bardziej realny.
Odczuwaliśmy wówczas, choć nie rozumieliśmy tego przez dłuższy czas, że nasi dorośli krewni nie darzą zbytnią sympatją wuja Benjamina. Należał on do zupełnie innego świata, nigdy go bliżej nie znali i nigdy nie rozumieli. Teraz dopiero orjentuję się, że wuj Benjamin ukochał życie cygańskie i był typowym włóczęgą. Gdyby był biedny, może stałby się kiedyś sławnym artystą, posiadał jednak niewielki własny majątek, który zaspakajał wszystkie jego potrzeby i dlatego też przez całe życie pozostał jedynie dyletantem. Od czasu do czasu malował coś, co zazwyczaj świadczyło o jego wielkim talencie, przeważnie jednak wędrował po świecie, lekkomyślny i zawsze z siebie zadowolony. Wiedzieliśmy, że Historynka jest bardzo podobna do niego pod względem zewnętrznego wyglądu i temperamentu, posiadała jednak więcej wytrwałości i siły woli, które odziedziczyła po Kingach i Wardach. Historynka nigdy w życiu nie będzie dyletantką i w jakimkolwiek kierunku pójdzie jej karjera, w pracę swą będzie wkładać całą swoją duszę.
Ale wuj Benjamin jedno tylko potrafił robić dobrze. Potrafił wyjątkowo pisać listy. Cóż to były za listy! Obydwaj z Feliksem wstydziliśmy się listów naszego ojca. Ojciec umiał pięknie mówić, jak twierdził Feliks, ale pisać absolutnie nie potrafił. Listy, które otrzymywaliśmy od niego od czasu jego przybycia do Rio de Janeiro, były niezwykle banalne, nakazujące nam, abyśmy byli grzeczni, abyśmy nie sprawiali kłopotu ciotce Janet i ewentual-
Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/104
Ta strona została przepisana.