— Edgarze King, cóż ty takiego zażywasz?
Schowałem śpiesznie pudełko do kuferka i spojrzałem na Dana.
— Nie twój interes, — mruknąłem urażony.
— Właśnie, że mój, — Dan był zbyt poważny w tej chwili, abym mógł się na niego istotnie gniewać. — Słuchaj, Ed, czy to czarodziejskie ziarno? Czyś je dostał od Billa Robinsona?
Spojrzeliśmy na siebie i nagłe podejrzenie odmalowało się w naszych oczach.
— Cóż ty możesz wiedzieć o Billu i o jego czarodziejskiem ziarnie? — zapytałem.
— Właśnie, że wiem. Kupiłem od niego takie same pudełko na... na.... ale ci nie powiem. Przysięgał, że nikomu by tego nie sprzedał. Czy i ty także od niego to kupiłeś?
— Oszem, tak, — odpowiedziałem z niechęcią, bo zorjentowałem się, że owe czarodziejskie ziarno Billa było widocznie skutecznem lekarstwem na wszystkie dolegliwości.
— A poco? Przecież ty masz usta zupełnie kształne, — przyjrzał mi się uważnie Dan.
— Usta? Ależ to niema nic wspólnego z ustami! Bill powiedział, że to jest lekarstwo na wzrost. Powiem ci, że nie urosłem od tego czasu absolutnie! Nie wiem poco tobie było to ziarno! Uważam, że i tak jesteś dość wysoki.
— Ja je kupiłem na zmienienie kształtu ust, — wyznał Dan z pełnym zawstydzenia uśmiechem. — Tak się wszystkie dziewczęta ze mnie śmieją! Kasia Marr powiada, że moje usta wyglądają, jak dziura w pasztecie. Bill obiecywał, że napewno kształt ich się poprawi.
Więc tak się sytuacja przedstawiała! Bill obydwu nas oszukał, ale okazało się, że nietylko my byliśmy jego ofia-
Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/107
Ta strona została przepisana.