nie. Była blada i przygaszona po nieprzespanej nocy i wczesnem wstaniu. Nie zdradzała nawet ochoty opowiedzenia jekiejś bajki, zresztą nikt jej o to nie prosił i nikt nie zwracał na nią uwagi. Był to najwyraźniej uroczysty dzień Feli.
Po podwieczorku pani Frewen z siostrą zapragnęły odwiedzić mogiłę swego ojca na cmentarzu w Carlisle. Okazało się, że wszyscy chcieli tam pójść z niemi, ktoś jednak musiał zostać w domu z małym Jimmy Pattersonem, który zasnął na sofce w kuchni. Wreszcie Dan zdecydował się zaopiekować małym. Miał nową książkę Henry’ego, którą chciał skończyć i twierdził, że będzie miał z tego owiele więcej przyjemności niż z pójścia na cmentarz.
— Przypuszczam, że wrócimy, zanim się Jimmy obudzi, — powiedziała do Dana pani Patterson. — W każdym razie jest zawsze bardzo grzeczny i napewno po obudzeniu nie sprawi ci zbytniego kłopotu. Pamiętaj jednak, żebyś go nie wypuszczał nadwór, bo od kilku dni jest mocno przeziębiony.
Wyszliśmy wszyscy, pozostawiając Dana siedzącego na progu i zatopionego w książce, a Jimmy Pattersona chrapiącego smacznie na sofce. Gdy wróciliśmy — Feliks, dziewczynki i ja wyprzedziliśmy starszych — Dan siedział jeszcze na tem samem miejscu zaczytany, lecz małego Jimmy na sofce nie było.
— Dan, gdzie jest dziecko? — zawołała Fela.
Dan obejrzał się. W oczach jego odzwierciadliło się zdziwienie i nigdy w życiu jeszcze nie widziałem tak głupiej miny, jak w owej chwili była mina Dana.
— Boże święty, nie mam pojęcia, — wyszeptał bezradnie.
— Tak byłeś zaczytany w tej idjotycznej książce, że
Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/144
Ta strona została przepisana.