Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/238

Ta strona została przepisana.

o bożym świecie zapominało. Piotrek, Dan, Feliks, Celinka, Fela, Sara Ray, Historynka — wszyscy oni znowu są przy mnie na zielonym kobiercu trawy, wszyscy siedzą wpatrzeni w otwarte zeszyty, trzymają ołówki w rękach i piszą, to znów chwilami spoglądają w przestrzeń, jakby szukając jakiegoś dosadnego wyrazu, któryby dokładnie uwypuklił każdą oddzielną ich myśl. Słyszę roześmiane głosy, widzę jasne oczy, patrzące z odwagą w życie. W tym starym zabazgranym zeszycie jest kolekcja chłopięcych snów, ten stary zeszyt tchnie tajemniczym czarem dawnych, nigdy niezapomnianych lat. Edgar King jest znowu chłopcem, zapisującym swoje sny w starym sadzie Kingów, po którym hula zawzięcie pierwszy jesienny wiatr.
Naprzeciw siedzi Historynka ze swą rozwichrzoną czuprynką, z kształtnemi skrzyżowanemi nogami, z brwiami wzniesionemi wgórę i z niesfornym loczkiem opadającym na czoło.
Po prawej stronie Celinka — ze swemi dobrodusznemi piwnemi oczkami, z małym słowniczkiem pod pachą, bo czasami śni się coś takiego, czego trudno wyrazić słowami, a tembardziej wówczas, gdy się ma dopiero lat jedenaście. Tuż przy niej siedzi Fela, piękna i świadoma swojej urody, z włosami złocącemi się w promieniach słońca, z błękitnemi oczami i z policzkami rumianemi, jak jabłuszka.
Piotrek zajął miejsce u jej boku, leżąc na brzuchu w wysokiej trawie, jedną ręką odgarnia niesforne kosmyki włosów. Zeszyt położył przed sobą na kamieniu, bo tylko w tej pozycji potrafi pisać, chociaż przyznaje, że nie jest ona zbyt wygodna. Piotrek potrafił zręczniej trzymać w ręku gracę, niż ołówek, a z przenoszeniem myśli na papier, mimo pomocy Celinki, też było nienadzwyczajnie. Co do znaków przestankowych, to nigdy ich jakoś nie mógł opanować i żadnego przecinka nie potrafił postawić na od-