Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/296

Ta strona została przepisana.

— Ty napewno się na to nie zdobędziesz, jeżeli będziesz chciał gryźć jabłko takiemi kawałami, żeby wypełnić całe usta, — zachichotała Fela z okrucieństwem, lecz bez cienia prowokacji.
— A może mi się właśnie uda, — odciął się Dan z ironją. — Ty potrafisz zjeść wszystko i nie skrzywisz się, ale tylko dlatego, żeby przypadkiem z takiem skrzywieniem brzydko nie wyglądać.
— Fela często się krzywi, jak chce do kogoś zrobić brzydką minę, — mruknął Piotrek, który doświadczył tego na sobie przy śniadaniu i żywił do Feli głęboką urazę.
— Sądzę, że cierpkie jabłka najlepiej zrobią Feliksowi, — uśmiechnęła się Fela. — Podobno kwasy pomagają na schudnięcie.
— Chodźmy wszyscy po jabłka, — zawołała pośpiesznie Celinka, widząc, że Feliks, Fela i Dan mieli już ochotę pokłócić się na temat cierpkich jabłek.
Pobiegliśmy do dzikiej jabłonki, z której każde z nas urwało po jednem jabłku. Zabawa polegała na tem, że każdy pokolei musiał ugryźć spory kawałek, przeżuć go w ustach i połknąć, nie skrzywiwszy się ani razu. Piotrek i tym razem wysunął się na plan pierwszy. On jeden przystosował się do konkursu, zajadając jabłko z takim apetytem, jakby było najsłodsze. Pozostali uczestnicy konkursu spisali się o wiele gorzej. Przy drugiem jabłku było taksamo. Piotrek nie skrzywił się również, lecz żadne z nas nie mogło dotrzymać mu placu. Podwyższyło to akcje Piotrka o pięćdziesiąt procent w opinji Feli.
— Dzielny chłopiec z tego Piotrka, — powiedziała do mnie. — Jaka szkoda, że jest chłopcem do posług!
Ale chociaż nie wszyscy mogliśmy wysunąć się na