Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/300

Ta strona została przepisana.

Piotrek modli się regularnie trzy razy dziennie — rano, w obiad i wieczorem — a często i podczas dnia, gdy przypomni sobie o tem, staje i modli się. Czyś słyszał kiedyś o czemś podobnem?
— Już ja tak zrobię, że przestanie się modlić przeciwko mnie, — zawołał rezolutnie Feliks. — Muszę z tem skończyć, zaraz do niego pójdę i powiem mu parę słów do słuchu.
Istotnie pomaszerował natychmiast do domu wuja Rogera, a my wszyscy poszliśmy za nim, wyczuwając coś niedobrego w powietrzu. Zastaliśmy Piotrka, łuskającego groch w altanie i gwiżdżącego wesoło, jakby sobie kpił ze wszystkich ludzi na całym świecie.
— Słuchaj, Piotrek, — odezwał się Feliks bez żadnych wstępów, — słyszałem, że modlisz się ciągle o to, abym ja nie mógł jeść cierpkich jabłek. Powiedz mi...
— Ja tego nie robię! — oburzył się całkiem szczerze Piotrek. — Ani razu w modlitwie nie wymieniłem twego imienia. Nigdy nie modliłem o to, abyś nie mógł jeść cierpkich jabłek, modlę się tylko, abym w tym konkursie sam jeden był zwycięzcą.
— To przecież na jedno wychodzi, — zaperzył się Feliks. — Dość, że modliłeś się przeciwko mnie, a ja na to nigdy nie pozwolę, Piotrze Craig.
— Będę robił, jak mi się podoba, — rozgniewał się Piotrek. — Mam takie same parwo modlić się, jak i ty, Feliksie King, chociaż ty się wychowywałeś w Toronto. Prawdopodobnie sądzisz, że chłopiec do posług nie powinien modlić się o takie rzeczy, ale ja cię przekonam, że się mylisz. Będę się modlił, o co mi się żywne podoba, a ty zabronić mi tego nie możesz.
— Jak się będziesz modlił przeciwko mnie, to ja cię nauczę, — pogroził mu Feliks.