Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/307

Ta strona została przepisana.

na Piotrka, żeby się nie modlił przeciwko Feliksowi.
Po raz perwszy w życiu Historynka była mniej taktowna, niż zwykle. A może powiedziała to z obmyślonem okrucieństwem? W każdym razie Felę dotknęło to, że miała na Piotrka większy wpływ od innych.
— Mnie tam nie obchodzą modlitwy chłopców do posług, — burknęła impertynencko.
— Wogóle nie powinni byli walczyć o jakieś modlitwy, — odezwał się Dan, który doszedł do wniosku, że skoro walka i tak już minęła, wygodniej będzie, gdy zajmie stanowisko „uczuciowca“. — Głupi jest ten, który się modli o jakiś tam konkurs cierpkich jabłek.
— Ach, Dan, więc ty nie wierzysz, że modlitwą wiele można zrobić? — zapytała Celinka z wyrzutem.
— Owszem, wierzę, że modlitwą można coś zrobić, ale nie w takim wypadku, — odpowiedział z powagą Dan. — Nie chce mi się wierzyć, żeby Pan Bóg troszczył się o to, czy ktoś może zjeść cierpkie jabłko bez skrzywienia, czy też nie.
— Nie wiem, czy słuszne jest rozmawiać tak z Panem Bogiem, jakby się go dobrze znało, — wtrąciła Fela, która za wszelką cenę chciała dokuczyć Danowi.
— Bezwarunkowo, że to nie jest słuszne, — odparła w zamyśleniu Celinka. — Możemy tylko modlić się o to, czego pragniemy, a Piotrek modlił się, aby on jeden był zwycięzcą w konkursie. Widocznie miał pod tym względem słuszność, chociaż nam się tak nie wydawało. Straszniebym chciała to wszystko zrozumieć.
— Modlitwa Piotrka nie była słuszna, bo chciał postąpić samolubnie, — rzekła Historynka. — Według mnie Feliks miał rację, gdyż modlitwą swą nikomu krzywdy