Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/311

Ta strona została przepisana.

sosnowym było już prawie ciemno. Jak przez mgłę widzieliśmy jej twarz i płonące oczy. Z poza altany wyglądał ku nam srebrzysty księżyc, a gwiazdy zdawały się do nas mrugać poprzez rozłożyste gałęzie drzew. Cały świat dokoła tonął w martwej ciszy październikowego wieczoru. Niebo nad nami było chłodne, jasne i tajemnicze.
Ze wszystkich stron skradały się cienie, a czarowna bajka, opowiedziana głosem dźwięcznym, pełnym modulacji, przeistaczała te cienie w ludzkie istoty, w dzielnych indjańskich wojowników, w piękne dziewczyny, o smagłych twarzach i płonących czarnych oczach.

Szkic przedstawiający rannego indiańskiego wojownika, ze strzałą wbitą w pierś

— I co Shuben zrobiła, gdy przekonała się, że zabiła Accadee? — zapytała Fela.