Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/315

Ta strona została przepisana.

Niektóre jabłka należało zrywać bardzo ostrożnie. Z innemi gatunkami nie trzeba było tak uważać, bo poprostu wchodziło się na drzewo i tak długo trzęsło się niem, aż jabłka spadały, ku rozpaczy i przerażeniu dziewcząt. Dni były pogodne, lecz chłodnawe, przesiąknięte podmuchem zimnych jesiennych wiatrów, przepojone upojną wonią usychającej powoli trawy. Kury i indyki snuły się po podwórzu, wydziobując coś z ziemi; Pat co pewien czas zaczajał się na nie, zakopany w miękkie opadłe z drzew liście. Świat cały tonął w różnorodności barw, odbijających się kontrastem od pogodnego błękitu jesiennego nieba. Stara wierzba przy furtce tonęła w złocie pożółkłych liści, klony zaś, wyrosłe pośród kępki jodeł, pochylały ku ziemi swe krwawe gałęzie niczem purpurowe sztandary. Historynka przystrajała swe włosy girlandami złocistych jesiennych liści. Było jej w tem złocie wyjątkowo do twarzy. Ani Fela, ani Celinka nie mogłyby się niem przystroić, gdyż posiadały inny typ urody i ozdoby naturalne nie dodawały im uroku. Lecz gdy Historynka na swoje ciemne włosy kładła girlandę z purpurowo-złotych liści, zdawało się, jak twierdził Piotrek, że liście te płonęły na jej głowie, tworząc świetlaną aureolę.
Jakież piękne historje opowiadała nam Historynka podczas owych jesiennych dni, o ludziach i wydarzeniach zamierzchłej przeszłości. Dzięki jej opowieściom widzieliśmy przejeżdżające przez aleję wuja Stefana wspaniałe karoce z córkami królewskiemi, przybranemi w aksamit i złoto, widzieliśmy stateczne damy w jedwabiach, spacerujące po starym naszym sadzie!
Gdy koszyki były już napełnione owocami, przenosiliśmy je do altany i układaliśmy w przygotowanych na to specjalnych skrzyniach lub rozkładaliśmy na podłodze, aby jeszcze lepiej dojrzały. Zjadało się zresztą mnóstwo