Zresztą Basia nie bała się nikogo. Była przystojna miała włosy bronzowe, jak październikowe orzechy, czarne oczy i rumiane policzki. Ponadto oddawna już była zakochana w Nedzie Campbellu.
— Dzień dobry, panie Campbell — zawołała odrzucając wtył głowę. — Strasznie wcześnie pan przyjechał.
— Gdzie jest Donald Fraser? — zapytał Ned, wymachując zaciśniętemi pięściami. — Jego przecież szukam i muszę go znaleźć. Gdzie on jest, Basiu Sherman?
— Donald Fraser jest już bardzo daleko — zaśmiała się ironicznie Basia. — Przyjechał tu wczoraj o zachodzie słońca i oświadczył się Naci na podwórzu. Gdyby mnie się ktoś oświadczył u drzwi obory, napewno potrafiłabym mu na to odpowiedzieć. Ale Nacia jest inna, przyjęła go i potem siedzieli długo w nocy, a nad ranem Nacia obudziła mnie, aby mi opowiedzieć w sekrecie całą historję. Opowiedziała mi również, jak pewien młodzieniec uraczył whisky swego przyjaciela, chcąc, aby tamten zasnął. Gdy już przyjaciel był zupełnie pijany, młodzieniec ów pojechał do jego dziewczyny, oświadczył jej się i został przyjęty. Słyszał pan kiedyś taką historję, panie Campbell?
— O tak — odparł niechętnie Ned. — Cała okolica śmiać się ze mnie będzie, gdy Donald Fraser rozgłosi tę historję. Ale, jak go spotkam, napewno łotr śmiać się przestanie. O, wówczas ja będę miał ciekawą historję do opowiadania!
— Pozostawmy go lepiej w spokoju — zawołała Basia. — Cóż poradzić na to, że dziewczyna wolała jasne włosy i szare oczy od pięknej czarnej czupryny i błękitnych oczu przystojnego młodzieńca! Pan się nie nadaje na rywala, Nedzie Campbell. Gdybym była na pańskiem miejscu, pokazałabym Donaldowi Fraserowi, że i ja potrafię zdobyć dziewczynę i to jeszcze prędzej od niego! Istnieje
Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/86
Ta strona została przepisana.