wmieszamy coś co ich dotyczy: tak, iż w rozmowie czy w traktowaniu spraw, raz po raz człowiek traci świadomość i odzyskuje ją, wedle tego jak własny interes zbliża się doń albo oddala.
Lękamy się wszystkich rzeczy jako śmiertelni, a pragniemy ich jakgdybyśmy byli nieśmiertelni.
Zdaje się, że to djabeł umyślnie pomieścił lenistwo na granicy wielu cnót.
Jeżeli tak snadnie wierzymy w wady drugich, to z przyczyny, że człowiek łatwo wierzy w to, czego pragnie.
Lekarstwem zazdrości jest pewność tego czegośmy się obawiali, ile że pewność taka sprowadza koniec życia lub koniec miłości. Jest to lekarstwo okrutne, ale znośniejsze od wątpienia i podejrzeń.
Nadzieja i obawa są nierozłączne; niema obawy bez nadziei, ani nadziei bez obawy.
Nie trzeba się obrażać, że inni skrywają nam prawdę, skoro my skrywamy ją tak często samym sobie.
Co nam często przeszkadza dobrze ocenić sentencje dowodzące fałszu cnót, to to, iż mniemamy zbyt łatwo, że w nas cnoty te są prawdziwe.
Dewocja, jaką wszczepia się monarchom, jest drugą miłością własną.
Koniec dobrego jest złem, a koniec złego dobrem.