który mi oddano, poczęty wówczas, gdy rękopis dostał się w obieg i gdy każdy wyrażał o nim swoje zdanie. Wydał mi się dość właściwy jako odpowiedź na rozmaite zarzuty, jakie można przeciwstawić Rozważaniom, i jako objaśnienie intencji autora; wykazuje on dowodnie, że istotą tych Rozważań jest poprostu streszczenie nauki moralnej zgodnej z myślami wielu Ojców Kościoła[1]. Ten, kto je spisał, miał wszelką przyczynę mniemać, że nie może zabłądzić idąc za tak dobrymi przewodnikami i że wolno mu mówić o człowieku tak, jak mówili o nim św. Ojcowie. Ale, jeżeli szacunek należny ich osobom nie zdoła wstrzymać niechęci krytyków, jeżeli nie wahają się potępić mniemań tych wielkich ludzi potępiając tę książkę, proszę czytelnika, aby nie szedł za ich przykładem; aby nie dał sercu swemu zawładnąć swą myślą i strzegł się, o ile zdoła, aby miłość własna nie zaćmiła jego sądu: o ile bowiem jej zechce się radzić, niema nadziei, aby sąd o tych Maksymach mógł wypaść przychylnie. Ponieważ one malują miłość własną jako kazicielkę rozumu, ta nie omieszka uprzedzić umysłu przeciw nim. Baczmy tedy, aby właśnie to uprzedzenie nie usprawiedliwiło ich; bądźmy przekonani, że nic lepiej nie zdoła utrwalić prawdy tych Rozważań, niż zapał i subtelność, jaką rozwiniemy aby je zwalczać. W istocie, trudnoby wmówić rozsądnemu człowiekowi, że potępiamy je dla innej pobudki niż dla ukrytego interesu, pychy i miłości własnej. Słowem, najlepszą drogą, jaką czytelnik może obrać, to wytłumaczyć sobie, że żadna z tych Maksym nie tyczy go osobiście[2], i że, mimo iż napozór są tak powszechne, on jest jedynym z nich wyjątkiem; poczem, ręczę, pierw-
- ↑ Ojców Kościoła... Tego rodzaju zabezpieczenie się było w owej epoce konieczne. Obficie posługuje się niem Montaigne w Próbach, aby pod tą ochroną dać folgę wielkiej swobodzie myśli. Że jednak nastrój świeckiego pesymizmu i religijnej wzgardy dla świata i człowieka spotykały się na wielu punktach, objaśniają zamieszczone we wstępie uwagi o stosunkach kółka pani de Sablé z Jansenistami.
- ↑ nie tyczy go osobiście... Już ta ironiczna uwaga świadczy, zdaniem komentatorów, dostatecznie, że ta Przedmowa jest pióra samego autora.