IV
dzę i kosi bez miłosierdzia głowy panków, Mazarin z kolei deprawuje ich, mami i kupuje, aż wreszcie Ludwik XIV dopełni dzieła scentralizowania władzy, zmieniwszy bitnych rycerzy w kornych dworaków, i zapomocą genjalnie prostego systemu kazawszy wszystkim próżnościom, wszystkim ambicjom i namiętnościom kręcić się dokoła słońca Majestatu.
Ta epoka poprzedzająca rządy Ludwika XIV, czas Frondy zwłaszcza, to jedna z najsmutniejszych kart dziejów Francji. Dziki egoizm kasty, rozpętanie najgorszych instynktów; próżność, chciwość, zdrada, kryjące się pod dumnym rycerskim pióropuszem; — a z drugiej strony twarda i beznadziejna dola ludu, nie liczącego się za nic w tej krwawej grze magnatów.
I oto kontrast; w tej srogiej i twardej epoce, w atmosferze wojny domowej, która zmieniła Francję w wielkie obozowisko, wyrasta kwiat, który później rozwinie się wspaniale: francuski „salon“, francuska kobieta. I jaki salon! Salon, w którym uprawia się szermierkę pięknych i wzniosłych uczuć, snuje powieści o rycerzach dzielnych jak bohaterzy a tkliwych jak pasterze, roztrząsa się subtelności miłosne, kreśli mapy „krainy czułości“, rafinuje myśli, oczyszcza język. Pierwszym takim salonem jest słynny „pałac Rambouillet“, z którego rodzi się szereg innych. Powstaje typ precieuzy (wykwintnisi), miano zrazu zaszczytne, dopóki Molier nie zohydził go — może ponad miarę — i nie okrył śmiesznością.
Nie znaczy to, aby wszystkie kobiety ograniczały się do tej roli. Nie brakło tej epoce amazonek, które dosiadały konia i czynny niemal brały udział w zamieszkach; nie brakło intrygantek w wielkim stylu, które mąciły całą