dla ocalenia pozorów, nie mówić samym sobie wszystkiego co o tem myślimy; liczmy w tem więcej na naturę, niż na te wątłe rozumowania, które wmawiają w nas, że możemy zbliżyć się do śmierci obojętnie. Chwała umierania bez lęku, nadzieja budzenia żalu, chęć zostawienia dobrej pamięci o sobie, pewność wyzwolenia od niedoli życia i kaprysów losu, to lekarstwa, których nie należy odrzucać; ale nie należy i mniemać, że są niezawodne. Są one, dla naszego bezpieczeństwa, tem, czem bywa na wojnie prosty płot dla bezpieczeństwa tych, którzy mają się zbliżyć do miejsca strzelaniny; kiedyśmy daleko, wyobrażamy sobie, że on może dać ochronę; ale skoro się zbliżymy, widzimy, że to słaba pomoc. Łudzimy się, jeśli mniemamy, iż śmierć wyda się nam zbliska tem, za co braliśmy ją zdaleka, i że nasze uczucia, będące jeno słabością, okażą się dość hartowne aby nie ucierpieć od tej najgwałtowniejszej próby. Źle też ocenia naturę miłości własnej, kto mniema, że ona zdoła nam co pomóc, i że może liczyć za nic coś, co nieodzownie musi ją zniweczyć; a rozum, w którym spodziewamy się znaleźć tyle pomocy, zbyt słaby jest w tej potrzebie, aby nas przekonać o tem, czego chcemy. On to, przeciwnie, zdradza nas najczęściej, i miast tchnąć w nas pogardę śmierci, odsłania nam jej grozę i okropność. Wszystko, co może uczynić, to kazać odwrócić od niej oczy, aby je zatrzymać na innych przedmiotach. Katon i Brutus obrali w tej potrzebie przedmioty pełne blasku; pachoł pewien niedawno zadowolił się tem, że zaczął tańczyć na rusztowaniu, gdzie go miano kołem łamać. Tak więc, mimo że pobudki są różne, wydają te same owoce! Mimo całej dysproporcji między wielkimi ludźmi a pospólstwem, widziano tysiąc razy jednych i drugich przyjmujących śmierć z jednakiem obliczem; ale zawsze z tą różnicą, iż, we wzgardzie jaką okazują śmierci wielcy ludzie, miłość sławy przesłania im jej widok, u pospólstwa zaś jedynie ciemnota nie pozwala im znać rozmiarów nieszczęścia i pozwala myśleć o czem innem.