Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

łagodnie odsunął drzwi i do pokoju wszedł z zapaloną latarnią młody człowiek, który, pokłoniwszy się mu z szacunkiem, tak się odezwał:
— Czcigodny panie, bolesnym mym obowiązkiem jest powiedzieć wam, że obecnie ja jestem odpowiedzialną głową tego domu. Jeszcze wczoraj byłem tu tylko pierworodnym. Gdyście weszli do nas, znużeni, nie chcieliśmy, abyście się mogli czuć zakłopotani, dlatego nic nie mówiliśmy o tem, że ojciec nasz umarł zaledwie przed kilku godzinami. Ludzie, których widzieliście w sąsiedniej izbie, są mieszkańcami tej osady. Zeszli się tu wszyscy, aby oddać ostatnią cześć umarłemu, a teraz odchodzą do sąsiedniej wsi, odległej trzy mile — albowiem, stosownie do naszych zwyczajów, żadnemu z nas nie wolno pozostać w tej wsi, w noc po czyimś zgonie. Składamy należne ofiary i odmawiamy modlitwy, a potem odchodzimy, porzucając ciało. Dziwne rzeczy dzieją się zwykle w domu, w którym ciało pozostaje: dlatego myślimy, że najlepiej dla was będzie odejść wraz z nami. W sąsiedniej wsi możemy wam wyszukać bardzo dobre mieszkanie, ale może, jako kapłan, nie boicie się ani duchów, ani upiorów! Gdyby tak było, gdybyście się nie obawiali pozostać sam na sam ze zwłokami, moglibyście wielkie dobrodziejstwo wyświadczyć temu domowi. Cokolwiekby było, muszę wam oświadczyć, iż dzisiejszej nocy nie może tu pozostać nikt, prócz kapłana.
Muzo odpowiedział:
— Jestem wam głęboko wdzięczny za waszą uprzejmość i szlachetną gościnność. Przykro mi jednak, że nie powiedzieliście mi o śmierci ojca, kiedy tu przyszedłem — bo, choć nieco zmęczony, nie byłem bynajmniej tak zmęczony, aby nie móc wykonać swych kapłańskich obowiązków. Gdybyście mi powiedzieli odrazu, odprawiłbym nabożeństwo przed