Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/131

Ta strona została skorygowana.

łoby się przedewszystklem dowiedzieć, czy wogóle w Hodokubo mieszka jaki Hansziro, nie chciał jednak zrobić tego sam, ponieważ wstydził się trochę. Z tego powodu, zamiast pójść samemu, dwudziestego dnia, pierwszego miesiąca, bieżącego roku, wyprawił do Hodokuby swą matkę Cuję wraz z synem.
Cuja przyszła wraz z Kacugoro do Hodokubo. Kiedy weszli do wsi, pokazała mu kilka najbliższych domów i zapytała go:
— Czy to tu? Któryż to dom?
— Nie! — odpowiedział Kacugoro. — To dalej, znacznie dalej!
I pobiegł naprzód.
A kiedy wreszcie zbliżyli się do pewnego domu, zawołał:
— To tu! — i popędził, nie czekając na babkę.
Cuja weszła za nim i zapytała mieszkańców domu, kto jest jego właścicielem.
— Hansziro! — odpowiedziano jej.
— Jak na imię żonie Hansziro? — pytała dalej.
— Szidzu! — brzmiała odpowiedź.
Wobec tego zapytała znów, czy kiedyś nie było w tym domu małego chłopaczka, imieniem Todze.
— Był! — oświadczono jej. — Ale chłopaczek ten umarł trzynaście lat temu w szóstym roku życia.
Dopiero teraz Cuja przekonała się, że Kacugoro mówił prawdę. Nie mogła dłużej łez powstrzymać. Zaczęła opowiadać mieszkańcom domu, jak to Kacugoro zwierzył się jej ze wszystkiego, co dotyczyło jego poprzedniego życia. Wywołało to ogromne zdumienie Hansziro i jego żony. Rozpłakali się, pieszcząc Kacugoro, mówili, że jest znacznie ładniejszy niż wówczas, gdy umierał, jako sześcioletni Todzo. A tym-