niemi purpurową zorzę brzasku, Tomodata nie mógł zwlekać dłużej. Z drugiej strony jednak nie mógł się rozstać z dziewczyną. Dlatego, kiedy już wszystko było do podróży gotowe, tak przemówił do rodziców:
— Aczkolwiek domaganie się więcej, aniżeli już otrzymałem, może wyglądać na niewdzięczność, zmuszony jestem jeszcze raz poprosić was, abyście mi dali swoją córkę za żonę. Rozstać się z nią teraz byłoby dla mnie rzeczą niemożliwą, a ponieważ ona chce mi towarzyszyć, o ile oczywiście na to pozwolicie, gotów jestem wziąć ją tak, jak stoi. Jeśli mi ją dacie: będę was zawsze czcił jak własnych rodziców… Tymczasem zaś zechciejcie przyjąć tę drobnostkę, jako podziękę za swą gościnność.
To mówiąc, podał swemu pokornemu gospodarzowi sakiewkę, pełną złotych rijo.
Ale staruszek, padłszy przed nim kilkakrotnie na twarz, odsunął łagodnie dar, mówiąc:
— Czcigodny panie, złoto nie ma dla nas żadnej wartości, a wam się z pewnością przyda podczas waszej długiej podróży w taki mróz. Nic tu nigdy nie kupujemy, a takiej sumy nie moglibyśmy na siebie wydać, nawet gdybyśmy chcieli… Co się tyczy dziewczęcia, to daliśmy wam ją w darze, należy do was, zatem nie potrzebujecie nas pytać o pozwolenie, jeśli chcecie wziąć ją ze sobą. Już przedtem oświadczyła nam, że spodziewa się iż będzie wam towarzyszyła, służąc wam tak długo, jak długo będziecie przy sobie cierpieli jej obecność. Co się nas tyczy, to jesteśmy aż nazbyt szczęśliwi na myśl, iż raczycie ją zabrać — i prosimy was, abyście się nami zupełnie nie krępowali. Mieszkając tutaj, nie mogliśmy zaopatrzyć jej w odpowiednie suknie — a cóż dopiero mówić o wyprawie. Jednakże, jako ludzie starzy, byliśmy oddawna do pewnego stopnia przygotowani na to, że będziemy musieli się z nią roztać. To też
Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.