bardzo szczęśliwie się składa, że chcecie ją wziąć ze sobą.
Napróżno starał się Tomotada nakłonić staruszków do przyjęcia pieniędzy. Przekonał się, że o pieniądze zupełnie nie dbają. Zauważył też, że wszelkiemi siłami starają się oddać mu swą corkę, wobec tego postanowił wziąć ją ze sobą. Wsadził ją na koń i rozstał się ze staruszkami, kilkakrotnie zapewniejąc ich o swojej wdzięczności.
— Czcigodny panie — odpowiedział ojciec — nie wy, lecz my winniśmy wam wdzięczność. Wierzymy, że będziecie dobrym dla naszego dziecka i zupełnie się nie obawiamy o jej los.
(Tutaj następuje w japońskim oryginale przerwa w naturalnym toku opowiadania, które, skutkiem tego, traci swą jednolitość. Niema dalej ani słowa o matce Tomotady, o rodzicach Aojagi, ani o daimjo z Noto. Prawdopodobnie historja w tem miejscu znudziła pisarza, skutkiem czego, pomijając szczegóły, dążył do końca. Nie mogę uzupełnić tego, co opuścił, ani naprawić błędów konstrukcji. Muszę jednak zaryzykować kilka wyjaśnień, bez których dalszy ciąg opowieści nie miałby sensu… Zdaje się, że Tomotada czem prędzej pojawił się z Aojagi w Kijoto, co ściągnęło na niego burzę; nie wiem jednak, gdzie małżeństwo później zamieszkało).
Trzeba wiedzieć, że samurajowi nie wolno żenić się bez pozwolenia swego pana, a Tomotada nie mógł go otrzymać przed ukończeniem swojej misji. Wiedząc o tem, miał wszelkie dane obawiać się, aby wdzięki Aojagi nie zwróciły na siebie niebezpiecznej uwagi i aby nie starano się porwać mu jej. Z tego powodu, przybywszej do Kijoto, starał się trzymać ją przed wzrokiem ciekawych w ukryciu, ale pewien dworzanin pana Hosokawa ujrzał Aojagę pewnego dnia, odkrył stosunek, jaki ją łączył z Tomotado
Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.