To pomyślawszy, wsunął za pas swe miecze udał się pośpiesznie do pałacu.
Wszedłszy do sali posłuchań, ujrzał pana Hosokawę, siedzącego na tronie i otoczonego szlachtą wysokiego rodu w obrzędowych szatach i nakryciach głów. Wszyscy byli milczący i nieruchomi, jak posągi. A kiedy Tomotada zbliżył się, aby złożyć księciu pokłon, milczenie to zdawało mu się tak posępne i ciężkie, jak cisza przed burzą. Ale Hosokawa zstąpił nagle z tronu i, ująwszy młodzieńca pod ramię, zaczął recytować jego poemat. A Tomotada, podniósłszy głowę, ujrzał w oczach księcia łzy rozrzewnienia.
Wówczas Hosokawa rzekł:
— Dla waszej wielkiej miłości, postanowiłem dać wam zezwolenie na ślub, w zastępstwie mego krewnego, pana z Noto. Ślub wasz odbędzie się w mojej obecności. Goście są zgromadzeni, podarunki czekają.
Na dany znak rozsunięto drzwi, wiodące do dalszych apartamentów, gdzie Tomotada ujrzał zaproszonych na uroczystość wielu dostojników dworu i Aojagi, oczekującą go w stroju panny młodej… W ten sposób oddano mu ją — a wesele było huczne i wspaniałe, przyczem młoda para otrzymała kosztowne podarki od młodego księcia i członków jego dworu.
∗
∗ ∗ |
Od dnia ślubu Tomotada i Aojagi żyli przez pięć lat szczęśliwie. Ale jednego poranku Aojagi, rozmawiając ze swym mężem o jakiejś sprawie domowej, wydała nagle wielki okrzyk bólu, a potem zbielała, jak płótno, i uciekła. Po chwili przemówiła cichym głosem:
— Wybacz mi ten nagły krzyk — ale ból był tak nieoczekiwany… Mój drogi, związek nasz doszedł