Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

zrzucali na znak szacunku obuwie a, kłaniając się, głową dotykali błota.
Dlatego też nie imponowało jej wcale, że matka O-Joszi była szlachcianką. Przeciwnie była zdania, że szlacheckie pochodzenie, któremu przypisywała też wątłość dziewczyny, jest jej nieszczęściem. Jasno widziała w charakterze O-Joszi wszystko to, co było zrozumiałe dla człowieka niższej kasty, między innemi, że nic się u niej nie wskóra szorstkością, co się jej zresztą podobało.
Były tu jednak właściwości, z których O-Tama nigdy jasno sobie sprawy nie zdawała: głęboka, choć dobrze opanowana, wrażliwość na zło i dobro, niewzruszone poczucie własnej godności i utajony zapas woli, która mogła zapanować nad wielkim bólem fizycznym.
Oto czemu, kiedy O-Joszi oświadczono, iż ma zostać żoną O-Kazakiego, jej zachowanie się w błąd wprowadziło macochę, która spodziewała się buntu.
Omyliła się.
Dziewczyna w pierwszej chwili zbielała, jak płótno. Ale w następnej chwili zarumieniła się, uśmiechnęła, skłoniła się i mile zaskoczyła panią Mijaharę, oświadczając jej w ceremonjalnym języku miłości dzieci dla rodziców gotowość zastosowania się we wszystkiem do woli rodzicielskiej. Zachowanie się jej niczem nie zdradzało najmniejszego, choćby ukrytego, niezadowolenia.
O-Tama była tem tak uradowana, że zaczęła się jej zwierzać, opowiedziała jej niektóre szczegóły pertraktacyj a także wymieniła dokładnie ile i co O-Kazaki za nią daje. Dalej, zasypawszy ją znanemi pociechami, jakich się nie skąpi młodej dziewczynie, wychodzącej, wbrew swej woli, zamąż za starszego człowieka, O-Tama dała jej kilka istotnie bezcennych rad, jak ma wziąć pod pantofel O-Kazakiego. Imie-