nia Taro ani razu nawet nie wspomniano. O-Joszi podziękowała macosze za rady jak należało, ścieląc się jej wdzięcznie do stóp. Były to istotnie rady podziwu godne. Mając takiego nauczyciela, jak O-Tama, pierwsza lepsza i trochę rozgarnięta dziewczyna ze wsi mogłaby bez trudu znieść życie z O-Kazakim.
Ale O-Joszi była tylko napół wieśniaczką. Jej nagłe zblednięcie a następne zarumienienie się po zawiadomieniu jej o losie, jaki jej zgotowano, było spowodowane uczuciami, których O-Tama nawet nie podejrzewała. I jedno i drugie było wynikiem rozumowania o wiele więcej skomplikowanego, niż najsprytniejsza kalkulacja, jaką O-Tama kiedykolwiek w życiu zrobiła.
O-Joszi zbladła ze zgrozy a zarazem na myśl o zupełnej obojętności moralnej macochy, o zupełnej bezużyteczności jakiegokolwiek oporu, o zaprzedaniu jej temu obrzydliwemu starcowi tylko dla niepotrzebnego zysku, o okrucieństwie i hańbie takiego targu. W tej chwili jednakie zrozumiała też, że teraz, dla zajrzenia w oczy rzeczy najgorszej, potrzebuje całej swej odwagi, silnej woli i przebiegłości. Wówczas uśmiechnęła się. A kiedy się uśmiechała, młoda jej wola stała się jak stal, którą można przeciąć żelazo, nie wyszczerbiwszy ostrza. Odrazu wiedziała, co zrobi — podpowiedziała jej to szlachecka krew; teraz byle tylko zyskać na czasie i znaleźć odpowiednią sposobność. Była tak pewna zwycięstwa, że musiała użyć wielkiego wysiłku aby się głośno nie roześmiać.
Błyski w jej oczach wprowadziły najzupełniej w błąd O-Tamę, która wzięła je za objaw zadowolenia, wywołanego nagłem zrozumieniem wszystkich korzyści, jakie daje poślubienie bogatego człowieka.
Działo się to piętnastego dziewiątego miesiąca; ślub miał się odbyć szóstego dziesiątego miesiąca. Ale w trzy dni później O-Tama, wstawszy o świcie,
Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.