zauważyła, że jej pasierbica w nocy zniknęła. Również ojciec Taro Uczida nie widział syna od zeszłego popołudnia.
W parę godzin później od obojga nadeszły listy.
Przybył wczesny pociąg poranny z Kioto.
Maleńka stacyjka pełna była wrzawy i zgiełku — stukania getów[1], rozgwaru rozmów i urywanych okrzyków chłopaków wiejskich, sprzedających ciastka i za kąski i wykrzykujących: Kuaszi joros! Suszi joros! Bento joros!
Pięć minut — stukanie getów, trzaskanie drzwiczkami wagonów i piskliwe okrzyki chłopców ustały, rozległ się gwizd, pociąg szarpnął się i ruszył naprzód. Kiedy się z hukiem potoczył, kierując się zwolna ku północy, stacyjka opustoszała.
Dyżurny policjant przy furtce zatrzasnął ją i zaczął się przechadzać po wysypanym piaskiem peronie, przyglądając się cichym polom ryżowym.
Była jesień — okres Wielkiego Światła.
Światło słoneczne stało się bielsze, cienie głębsze, zaś wszystkie kontury ostre, jak krawędzie szklanych szczerb. Oddawna wypalone spiekotą lata mchy odżyły, okrywając przedziwnemi plamami i pasami jasnej, delikatnej zieleni nagie miejsca czarnej wulkanicznej ziemi. Z każdej grupy sosen dolatywało wibrujące wołanie cuku-cuku-boszi a nad wszystkiemi małemi kanałami i kanalikami wciąż zcicha połyskiwały jakby małe błyskawice — błyski szmaragdowe, różowe, stalowo-błękitne — lśnienia skrzydeł świtezianek.
I oto, może dzięki nadzwyczajnej czystości rannego
- ↑ Gety — powszechnie noszone w Japonji drewniane sandały.