jak nigdy jeszcze. Dziewczyna była tak nadzwyczajnie podobna do O-Tei, że Nagao szczypał się, aby się przekonać, że nie śpi. Kiedy wchodziła i wychodziła, to przynosząc ogień i jedzenie, to znów przygotowując pokój dla gościa — każdy jej ruch przywodził mu na myśl jakieś miłe wspomnienie dziewczęcia, z którem był w młodości zaręczony. Przemówił do niej, a ona odpowiedziała łagodnym, czystym głosem, którego słodycz zasmuciła go smętkiem minionych dni.
A wówczas, niezmiernie zdumiony, zapytał ją, mówiąc:
— Starsza siostrzyczko, jesteś tak podobna do kogoś, kogo znałem przed laty, że byłem zdumiony kiedy pierwszy raz weszłaś do tego domu. Wybacz mi przeto i pozwól zapytać się gdzie się urodziłaś i jakie jest twoje imię?
Natychmiast — niezapomnianym głosem umarłej — odpowiedziała jak następuje:
— Nazywam się O-Tei, a ty jesteś Nagao Czozei z Iczigo — mój niedoszły mąż. Przed siedemnastu laty umarłam w Niigała; wówczas napisałeś obietnicę, iż ożenisz się ze mną, jak tylko powrócę na ten świat w ciele kobiety. Zapieczętowałeś tę obietnicę swoją pieczęcią i schowałeś ja w bucudanie wraz z tabliczką z mojem imieniem. Oto dlaczego wróciłam.
Wypowiedziawszy te słowa, zemdlała.
Nagao ożenił się z nią i małżeństwo to było szczęśliwe. Ale żona jego nigdy nie mogła sobie przypomnieć co odpowiedziała mu na jego zapytanie w Ikao; nie pamiętała też nic ze swego poprzedniego życia. Wspomnienie pierwszego istnienia — tajemniczo ożywione w chwili tego spotkania — zaciemniło się znów.
I tak już pozostało.