znacznie lepiej to wszystko zrozumiesz. Będę ci w dalszym ciągu drogą, ale nie tak, jak teraz, w sposób szalony. Wspomnisz te moje słowa. Wybiorą ci dobrą, miłą żonę, która będzie matką twych dzieci. Ja je zobaczę, ale nie wolno mi ani zostać czyjąś żoną, ani zaznać radości macierzyństwa. Jestem tylko twojem szaleństwem, o, ukochany! — złudzeniem, snem, cieniem, przelatującym nad twem życiem. Mogę stać się kiedyś czemś więcej… ale nigdy twą żoną — ani w tem życiu, ani w przyszłem. Jeśli mi jeszcze raz o tem wspomniesz — odejdę.
Dziesiątego miesiąca Kimiko, bez jednej zrozumiałej przyczyny, zniknęła — przepadła — przestała istnieć.
Nikt nie wiedział w jaki sposób i dokąd się udała. Nawet w sąsiedztwie domu, który opuściła, nie widziano żeby ona przeszła. W pierwszej chwili myślano, że chyba wkrótce powróci. Pozostawiła swe wszystkie piękne i kosztowne rzeczy — suknie, klejnoty, liczne podarunki, niczego nie wzięła. Ale tygodnie mijały, a ona najmniejszem słówkiem nie dawała znaku życia. Wobec tego zaczęto się obawiać, że może przytrafiło się jej co złego. Gruntowano rzeki, szukano w studniach, wprawiono w ruch telegraf, listy. Rozesłano zaufanych służących, którzy mieli jej szukać. Za każdą wiadomość obiecano nagrodę — szczególnie wysoką dla Kimiki, która zresztą sama tak szczerze była przywiązana do swej przyjaciółki, że byłaby szczęśliwa, gdyby ją mogła znaleźć bez żadnej nagrody. Ala tajemnica pozostała tajemnicą. Zwracanie się do władz byłoby bezcelowem. Nic złego nie uczyniła, nie popełniła żadnej zbrodni. Nie można było wprawiać w ruch całego olbrzymiego systemu policji cesarskiej dla kaprysu zakochanego młodego czło-