Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

wieka. Miesiące zmieniły się w lata, a ani Kimika, ani młodsza siostra w Kijoto, ani nikt z tych tysięcy, którzy znali i uwielbiali piękną tancerkę, nigdzie jej nie spotkali.
Spełniło się jednakże to, co przepowiadała — bowiem czas ociera wszystkie łzy i gasi wszelką tęsknotę. Nawet w Japonji nie próbuje się dwa razy umrzeć z powodu jednego i tego samego nieszczęścia. Kochanek Kimiko uspokoił się; po pewnym czasie wyszukano mu na żonę milutką osóbkę, która dała mu syna. I znowu minęły lata — i szczęście zakwitło w pięknym pałacu z bajki, w którym kiedyś mieszkała Kimiko.
Pewnego poranku mniszka, chodząca po prośbie, pojawiła się niedaleko pałacu, a chłopczyk, usłyszawszy buddyjskie hasło „Ha-i! Ha-i!” pędem pobiegł ku bramie. Służąca, która, według zwyczaju, wyniosła proszącej zwykłą porcję ryżu, zdziwiła się, ujrzawszy, że mniszka pieści chłopca i coś do niego szepcze.
— Czekaj! ja chcę jej to podać! — zawołał chłopczyk do służącej.
A mniszka, spójrzawszy z pod ocieniającego jej twarz szerokiego skrzydła słomianego kapelusza, odezwała się:
— Pokornie proszę, pozwól, aby dziecię podało mi jałmużnę.
Chłopak wysypał mniszce ryż do garnuszka, a ona podziękowała mu i zapytała:
— Chcesz jeszcze raz powtórzyć, co masz ode mnie powiedzieć ojcu?
Chłopczyk wyszeptał:
— Ojcze, ktoś, kogo nigdy na tym świecie nie zobaczysz, oświadcza ci, iż jest szczęśliwy, bo widział twego syna.
Mniszka uśmiechnęła się łagodnie, pogłaskała go znowu, poczem oddaliła się szybko.