Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

dyjską świątynię Amidadżi. Niedaleko wybrzeża założono też cmentarz z nagrobkami, na których wyryto imię utopionego cesarza i największych jego wasalów. Nie dość na tem, za duchy tych zmarłych odprawiano regularnie buddyjskie nabożeństwa żałobne. Po zbudowaniu świątyni i założeniu cmentarza, Heiké nie dokazywali już tak bardzo, ale od czasu do czasu płatali różne przykre figle na dowód, że bynajmniej nie osiągnęli jeszcze zupełnego spokoju.

Przed paruset laty mieszkał w Akamagaseki niewidomy, nazwiskiem Hoiczi, słynny z recytowania wierszy i gry na lutni. Deklamacji i gry uczono go od dzieciństwa, tak, że jeszcze pacholęciem prześcigał swych mistrzów. Jako zawodowy biwa-hoszi[1] wsławił się głównie recytowaniem historji Heiké i Gendżi. Mówiono nawet, że gdy opiewał bitwę pod Dan-no-ura „nawet duchy nie mogły się powstrzymać od łez“.

Na początku swej karjery był Hoiczi bardzo biedny. Znalazł jednakże dobrego przyjaciela, który mu dopomógł. Oto kapłan Amidadżi bardzo kochał poezję i muzykę, skutkiem czego często zapraszał Hoiczi do świątyni, aby posłuchać jego gry i deklamacji. Później, zachwycony podziwu godną sztuką chłopca, kapłan zaproponował mu aby zamieszkał w świątyni, co Hoiczi oczywiście z wdzięcznością przyjął. Dano mu izdebkę, zaś on, wzamian za mieszkanie i pożywienie, miał w niektóre wieczory odpłacać się kapłanowi muzyką i deklamacją o ileby nie był gdzie indziej zaproszony.

Pewnej nocy letniej zawezwano kapłana do domu

  1. biwa — lutnia, biwa-hoszi — kapłan lutni.