Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

go na kilka kamiennych stopni, gdzie kazano mu zzuć sandały, kobieca ręka ujęła go za dłoń i poprowadziła go przez nieskończone przestrzenie gładkiej drewnianej posadzki, dokoła zdobnych w filarki rogów, zbyt licznych, aby je można spamiętać, wreszcie — przez zdumiewająco długie sale, wyścielone matami, aż na sam środek wielkiego apartamentu. Miał wrażenie, że zebrało się tu bardzo dużo ludzi, bo szum jedwabiu podobny był do szumu liści w lesie. Słyszał też gwar licznych głosów, mówiących zcicha, zaś mowa ich była mową dworską.
Polecono mu usadowić się wygodnie i istotnie znalazł przygotowaną dla siebie poduszkę do klęczenia. Kiedy zajął na niej miejsce i nastroił lutnię, głos kobiety, w której domyślił się Rodż, czyli ochmistrzyni, przemówił do niego w następujący sposób:
— Żąda się, aby przy akompanjamencie biwy, została wyśpiewana historja klanu Heiké.
Ponieważ wyrecytowanie całej historji zajęłoby kilka nocy, Hoiczi ośmielił się zapytać:
— Ze względu na to, iż nieprędko da się opowiedzieć całą historję, którą część raczcie mi łaskawie rozkazać wygłosić?
Głos kobiety odpowiedział:
— Wygłoś historję bitwy pod Dan-no-ura — ponieważ żałość, jaką ona wzbudza, jest najgłębsza.
A wówczas Hoiczi podniósł swój głos i zanucił pieśń, opiewającą bój na gorzkich falach morza. Przedziwnie każąc swej lutni naśladować uderzenie wioseł o morze, szum sunących statków, buczenie bolców, świst strzał, okrzyki wojowników. I po lewicy i prawicy słyszał szmer głosów: — jakiż to przedziwny artysta! — w naszej prowincji nigdy nie słyszeliśmy podobnej gry — w całem cesarstwie niema takiego pieśniarza, jak Hoiczi. — Wówczas w niego wstępowała nowa odwaga, tak, że grał i śpiewał jeszcze