do chaty, zauważył cztery osoby — mężczyzn i kobiety, grzejące ręce przy małym ogniu, umieszczonym w ro[1] w głównej izbie. Niski ukłon złożyli kapłanowi i powitali go z całym, należnym mu, szacunkiem. Kwairijo zdziwił się, że ludzie tak biedni i mieszkający w takiem pustkowiu, znają tak wytworne formy uprzejmego pozdrowienia.
— Dobrzy to ludziska — pomyślał w duchu — i prawdopodobnie nabyli wykształcenia od kogoś, kto się na tem rozumiał.
Wobec tego, zwróciwszy się do swego gospodarza — do arudżi, czyli pana domu, jak go inni nazywali — Kwairijo rzekł:
— Z grzeczności waszej mowy i uprzejmości, okazanej mi przez członków waszej rodziny, wnioskuję, że niezawsze byliście drwalem. Czy przypadkiem nie należeliście przedtem do wyższej kasty społeczeństwa?
Drwal, uśmiechając się, odpowiedział:
— Tak jest, panie, nie mylicie się. Żyjąc tu, jak sami widzicie, kiedyś byłem osobistością nie pozbawioną pewnego znaczenia. Historja moja jest historją zniszczonego życia — zniszczonego z mej własnej winy. Byłem kiedyś w służbie pewnego daimja i miałem dość znaczną nawet rangę. Ale — lubiałem zanadto kobiety i wino i pod wpływem namiętności dopuszczałem się rzeczy karygodnych. Moje samolubstwo spowodowało ruinę mego domu i śmierć wielu ludzi. Zaczęto mnie ścigać i przez długi czas byłem w kraju zbiegiem. Teraz niejednokrotnie modlę się o to, abym mógł, bodaj w części, wynagrodzić zło, które uczyniłem, i znowu wskrzesić dom swych przodków. Obawiam się jednak, że nigdy już nie potrafię tego
- ↑ Ro — jest to coś w rodzaju kominka, umieszczonego w podłodze izby. Mianowicie ro jest kwadratowym, płytkim dołkiem, obrębionym metalową obręczą i napół wypełnionym popiołem, na którym żarzą się węgle.