— Ach — ten wędrowny kapłan, który dziś przyszedł — jakiż on jest tłusty. Kiedy go zjemy, będziemy mieli pełne brzuchy. Niepotrzebnie tyle mu nagadałem — doprowadziło to tylko do tego, że odmawia sutry za moją duszę! Trudno byłoby zbliżyć się do niego, jak długo je odmawia; dopóki się modli nie możemy go dotknąć. Ponieważ jednak jest już nad ranem, może położył się spać. Niechno ktoś uda się do domu i zobaczy co on tam robi.
Natychmiast druga głowa — młodej kobiety — zerwała się i poleciała w kierunku domu, lekko, jak nietoperz. Po chwili wróciła i zawołała ochrypłym z przerażenia głosem:
— Wędrownego kapłana niema w domu — poszedł! Ale to jeszcze nie wszystko. Wziął ciało naszego arudżi i nie wiem co z niem zrobił.
Usłyszawszy to, głowa arudżi — widna wyraźnie w świetle księżyca — przybrała straszny wygląd: oczy wytrzeszczyły się, włosy się zjeżyły, zęby zgrzytnęły, usta zadrgały od płaczu i, podczas kiedy po policzkach ściekały łzy wściekłości, wykrzyknęły:
— Skoro ciało moje usunięto nabok, niepodobieństwem jest dla mnie trafić do niego, to znaczy, że muszę umrzeć. A wszystko przez tego kapłana. Lecz, zanim umrę, zemszczę się na nim — podrę go w sztuki, pożrę go!… A on jest tu — za tem drzewem! — schowany za tem drzewem! widzicie go, tłustego tchórza!
W tej samej chwili głowa arudżi, a za nim pozostałe cztery głowy, skoczyły ku Kwairijo. Ale dzielny kapłan zdołał się już uzbroić w młode drzewko, które po drodze wyrwał z ziemi, i w miarę, jak głowy nadlatywały, odtrącał je, wymierzając im potężne ciosy.
Cztery głowy uciekły. Ale głowa arudżi, choć wciąż odtrącana, niezmordowanie skakała ku kapłanowi i wreszcie złapała go za lewy rękaw sukni. Mimo to
Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/85
Ta strona została skorygowana.