Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

Wczoraj zostali pogrzebani, ale nie wspólnie, gdyż ojciec był równie rozgniewany jak zmartwiony, że coś podobnego mogło się zdarzyć.
Nazywała się Kane i była niezwykle piękna i słodka. Sprzedała się dla matki i swojej małej siostry, które po śmierci ojca wpadły w nędzę. Miała wówczas lat siedemnaście. W rok niespełna poznała młodego człowieka. Była to namiętna miłość od pierwszego wejrzenia. Los okazał się bardzo zawistnym, gdyż wszelka nadzieja związku była zupełnie wykluczona. Młody człowiek został zupełnie wydziedziczony. Młoda para poświęciła wszelkie swoje oszczędności, aby módz się widywać; dziewczyna posprzedawała nawet swoje suknie. Ostatni raz spotkali się potajemnie w nocy, w mieszkaniu lekarza i wypili razem truciznę.
Widziałem pogrzeb dziewczyny, jak przy bladych płomykach papierowych latarni, w łagodnym, fosforyzującym blasku posuwał się przez ulice miasta ku świątyni. Za orszakiem postępował długi sznur kobiet w białych kapuzach, w białych szatach, w białych pasach, milcząc, niby gromada duchów.
Tak samo przeciąga na rycinach buddhyjskich wyobrażeń świata pozagrobowego wieczny pochód dusz przez ciemości Meido.
Przyjaciel mój, współpracownik pisma „Sanin-Shimbun”, na którego szpaltach smutna tragedya będzie jutro wydrukowana, mówił mi, że dobre dusze przybrały świeży grób kwiatami i gałązkami shikimi. Potem wyciągnął z długiej japońskiej