Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

Angielskiego języka nauczył się w Tokyo, ale mówi dziwnym akcentem, dobierając wyszukanych wyrazów. Wreszcie zadaje mi pytanie:
„Pan jest chrześcijaninem?“
Odpowiadam: „Nie“.
„Pan jest Buddhysta?”
„Niezupełnie”.
„Dlaczego pan złożył ofiarę, skoro pan w Buddhę nie wierzy?”
„Czczę piękność jego nauki, i wiarę jego wyznawców”.
„W Anglii i w Ameryce są Buddhyści?“
„Jest przynajmniej wielu, którzy się interesują filozofią buddhyjską“.
Przynosi z alkowy małą książeczkę, i podaje mi. Jest to angielskie wydanie „Katechizmu Buddhyjskiego”, przez A. Olcott’a.
„Dlaczego w świątyni waszej niema wizerunku Buddhy?” — pytam.
„Jest mały wizerunek, w skrzynce na ołtarzu”, odpowiada, „ale skrzynka jest zamknięta. Mamy także kilka większych obrazów, ale te wystawia się tylko dwa razy do roku, w dni świąteczne”...
Z miejsca, w którym siedzę, mogę obserwować pomiędzy otwartemi papierowemi ścianami kobiety i mężczyzn, wstępujących na schody. Klękają u wejścia do świątyni, i modlą się. Przyklękują z taką naiwną pobożnością i z takim łagodnym wdziękiem, że klękanie naszych ludzi pobożnych na zachodzie jest wobec tego jakimś niezgrabnym potykaniem się. Niektórzy składają ręce, inni uderzają w nie głośno i wolno, potem schylają