Mijam torii i dostaję się do czegoś w rodzaju ogrodu czy parku, rozłożonego na szczycie pagórka. Na prawo jest świątynia, zamknięta ze wszystkich stron. Tyle czytałem o smutnem opuszczeniu świątyni Shinto, że w tej chwili nie ubolewam zupełnie nad brakiem stróżów. Rozglądam się dokoła siebie, gdyż to co widzę, jest niesłychanie bardziej interesującem. Cały szczyt pagórka pokryty jest drzewami wiśniowemi, o cudownie świeżych kwiatach, które otulają gałązki jak białe chmurki, wydając przepyszny zapach. Cała ziemia dokoła, cała ścieżka przedemną jest biała, zasypana miękim, puszystym wonnym śniegiem spadłego kwiecia.
Nad tą cudną powierzchnią wykwitają klomby kwiatów, z małemi skrzynkami pośrodku, mieszczą się dziwne groty, pełne potworów, wykutych w skale smoków i istot mytologicznych, miniaturowe pejzarze o maleńkich gajach z drzew karłowatych, z lilipuciemi jeziorkami, z mikroskopijnemi sadzawkami, mostami, kaskadami; nie brak nawet huśtawek dla dzieci. Na grzbiecie pagórka są miejsca, z których można oglądać widok rozciągający się na całe miasto, na gładkie jak lustro wybrzeże pokryte łodziami rybackiemi, które wydają się jak łebki szpilek, na wysokie, dalekie, niknące przy samym morzu wzgórza, które w liliowem obramieniu, są istotnie cudownie piękne.
Dlaczego drzewa w Japonii są takie miłe? Kwitnące u nas drzewo wiśniowe albo śliwkowe, nie ma tego niezwykłego uroku, co tam. W Japonii ma ono urok jakiegoś cudu, tak, że cokolwiek się o tem
Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.