zwany Bon-odori, tańczony powszechnie w Japonji w trzecią noc święta umarłych.
Trzeciego i ostatniego wieczoru odbywa się przedziwnie piękna ceremonja, wzruszająca więcej niż „Segaki” i bardziej dziwna, niż taniec Bon-odori. Ceremonja pożegnania. Wszystko, co tylko żyjący mogą z miłości uczynić dla umarłych, dzieje się tutaj. Czas, wyznaczony duchom przez niewidzialne moce, mija, a bliscy im, muszą ich znowu żegnać. Wszystko więc przygotowuje się do rozstania.
W każdym domu sporządza się łodzie z owsianej słomy, ozdabia kolorowemi latarniami, napełnia łakociami i wkłada się weń listy, pełne najczulszych wyrazów miłości i pamięci. Łodzie takie, rzadko kiedy mają więcej nad dwie stopy długości, ale umarli nie potrzebują wiele miejsca. Spuszcza się je następnie na kanały, jeziora, rzeki lub morza, każdą, z zapaloną latarnią u steru i kadzielnicą na dnie. Gdy noc jest piękna, płyną długo; wszystkie strumienie, rzeki, kanały, na całej swojej długości lśnią od tej widmowej floty, pędząc ją ku morzu, i jak tylko okiem sięgnąć, cała tafla morza błyszczy od świateł a powietrze napełnia woń kadzidła.
Obecnie jednak zabronionem jest „Shoryobune“, łodzie błogosławionych, pędzić z biegiem wody, do otwartego portu.
„Ulica starców” jest tak wąska, że rozłożywszy ramiona, można dotknąć rękami malowanych dra-
powiedział, że we wczesnej młodości wzdragała się ze skąpstwa ugościć przybyłego do niej kapłana.