biały kwiat lotosu, „tabi“; przeważają tu drobne nóżki matek, w szatach niebieskich, o słodkim cierpliwym uśmiechu, niosących śliczne dzieci na grzbiecie do świątyni Buddhy.
Wstępując tak pomiędzy światłami kolorowych latarni, na szerokie schody kamienne, śród dekoracyi błyszczących kwiatów lotosu, przenoszę się myślą do owej małej, zniszczonej skrzynki w pokoju ubogiej kobiety, z wiszącemi przed nią skromnemi zabawkami i obracającej się dokoła tej śmiejącej maski „o Tafuku”. Widzę wesołe, swawolne, małe oczy. O Tafuku, ocienione jedwabną rzęsą, patrzące na zabawki, widzę delikatne drobne dziecko, niesione jak tu teraz w tłumie na plecach matki, obejmujące ją za szyję i wychylające się ciekawie z za jej ramienia.
Gdzieś tutaj, śród tej masy ludzkiej, jest i ona — matka. Może zdawać się jej będzie, że obejmują ją znowu drobne rączyny dziecka, ale nie odwróci już głowy, by spojrzeć w śmiejącą się twarzyczkę jego, jak niegdyś.
Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.